sobota, 2 kwietnia 2016


Mydło....

Długo przyglądałam się na wspaniałe mydełka robione przez Inez, Klaudynę i inne osoby.
Bardzo mi się podobały i jakoś nie mogłam uwierzyć, że tak naprawdę to nie jest aż tak trudne bym nie mogła ich zacząć robić samodzielnie.
Moja przygoda z mydłem rozpoczęła się od mydła gospodarczego, z którego następnie zrobiłam płyn do prania. To był strzał w dziesiątkę. Już ponad dwa miesiące piorę tylko w tym płynie. Ubrania są miękkie, nie elektryzują się i ładnie pachną- można sobie wymyślić własną kompozycję zapachową.


















Następne mydełko było lawendowe. I tu pojawił się kłopot. bo mydełko wcale a wcale nie chciało mi wyjść z foremek. Ale nie zraziłam się a wręcz przeciwnie. Zrobiłam sobie foremkę z pudełka po mleku i już wszystko było ok.


















Kolejne mydełko było już takie, jak należy- różane z czerwoną glinką i płatkami róż (na zdjęciu powyżej).
I jeszcze jedno- pomarańczowo kakaowe (na zdjęciu poniżej).



















A tak wyglądały mydełka już zapakowane.
Piszę w czasie przeszłym ponieważ mydełka znalazły swoich nowych właścicieli i ślad po nich zaginął.



















Zakupiłam foremki silikonowe specjalnie do mydełek i babeczek kąpielowych.
Zrobiłam delikatnie pilingujące mydełko z mieloną lnianką o zapachu anyżowym.
Jeszcze dojrzewa. A w mojej głowie dojrzewają kolejne przepisy i pomysły na nowe, inne, ciekawsze i bardziej złożone mydełka. Tymczasem zbieram zioła, robię maceraty i przygotowuję sobie półprodukty.
Po powrocie do domu rozpocznę produkcję nowych pachnących mydełek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz